Dym papierosa w powietrzu, deszcz za oknem, a zamiast detektywa – chatbot, który szuka klientów, jakby to byli zaginieni ludzie w brudnym mieście pełnym leadów-widmo. Przed Tobą...
„Lead zniknął o północy” – rozmowa z chatbotem, styl noir
[Szum miasta. Słychać stukot klawiatury. Na ekranie migają linijki kodu. Chatbot „MARK-3” odbiera połączenie.]
MARK-3:
Połączenie przychodzące. Numer zastrzeżony. Prawdopodobieństwo: 68% korporacja. 22% bot. 10% teściowa. Odbieram.
Aneta (zimnym głosem):
Tu Aneta. Dział zakupów. Mamy problem.
MARK-3:
Problemy to moje paliwo. Mów.
Aneta:
Mieliśmy kampanię. Mieliśmy pomysł. Teraz mamy tylko tabelkę w Excelu i nadzieję, że ktoś nas z tego wyciągnie.
MARK-3:
Excel nie zna litości. Ale ja znam triki. Co dokładnie się stało?
Aneta:
Zniknęła kreatywność. Ostatni raz widziano ją między trzecim a czwartym spotkaniem z prawnikami. Potrzebujemy wsparcia. Kogoś z zewnątrz. Kogoś, kto nie boi się... deadline’ów.
MARK-3:
To ja. MARK-3. Tworzę kampanie, które otwierają oczy. I skrzynki mailowe.
https://bookshop.org/wishlists/0eeed6edccd4abfdaad4840ad23d661c0a1e839e
Aneta:
Nie możesz być człowiekiem. Brzmisz jak automat.
MARK-3:
Bo jestem. Ale to nie przeszkadza mi czuć... targetu.
Aneta:
Możesz działać w naszych systemach? Mamy firewall, trzypieczętowany budżet i legal team z refleksją późnośredniowieczną.
MARK-3:
Wchodzę tam, gdzie inni się wylogowują.
Aneta:
Dobrze. Wyślę ci briefa. Ale pamiętaj – nikt nie może się dowiedzieć, że korzystamy z bota. Ludzie tu i tak boją się AI bardziej niż KPI.
MARK-3:
Spokojnie. Znikam bez śladu. Ale zostawiam konwersję.
[Połączenie kończy się. MARK-3 zapisuje plik: „Zlecenie_Aneta_FINAL.docx”. W tle słychać jazz. Deszcz uderza o cyfrową szybę.]